Rozmowa z… Anną Orską

14 maja 2015

Czy pamięta Pani moment, w którym zawitała u Pani myśl, że zdecydowanie chce się Pani poświęcić tworzeniu biżuterii?
Anna Orska: Myślę, że był to raczej proces. Początkowo zajmowałam się przeróżnymi rzeczami związanymi z designem i to wcale nie była biżuteria. Na pewno bardzo pomógł mi stały kontakt z fabrykami, niezwykłą specyfiką pracy, zapachem metali. Dzięki pracy, którą zaczęłam jeszcze podczas studiów, miałam możliwość poznania po pierwsze branży, po drugie samego procesu tworzenia biżuterii.

Wiem, że jako artystka, pomysły na kolekcje bierze Pani dosłownie zewsząd. Przenoszone na biżuterię są Pani dostępnymi kolekcjami. Czy zdarzają się pomysły, które nie są możliwe do odwzorowania? Czy istnieje gdzieś granica twórcza?
Anna Orska: Każdy proces twórczy jest długi i pracochłonny. Żeby powstało jedno, ostateczne dzieło, trzeba uzbroić się w cierpliwość, ponieważ pracy jest naprawdę sporo. Podczas projektowania staram się być konsekwentna, szybko podejmować decyzje i nie rozpaczać, że się czegoś nie zrobiło, że czegoś brakuje, ponieważ tego typu dylematy są nieodzownym elementem podczas tworzenia. Wiążą się w dużej mierze z brakiem czasu, który w przypadku wdrożeń ma ogromne znaczenie. Wiele pomysłów przekłada się później z jednego sezonu na drugi, by technologicznie dojrzały do realizacji. Dzisiaj moje inspiracje czerpię z podróży, natury, z życia i codzienności, która mnie otacza. Inspiracje są wynikiem wielu elementów składowych: także tego, co dzieje się ze mną i tego, co w danym momencie jest dla mnie w życiu ważne. Od jakiegoś czasu istotne jest dla mnie, aby pokazywać kolekcje z przymrużeniem oka, z dystansem do siebie, ale i wspierać idee, jak chociażby w przypadku kolekcji Apis – adopcję pszczół, czy Heart 4 Life, która ma za zadanie uświadamiać nas o istnieniu orzeczenia woli, które ma ogromne znaczenie dla transplantologii.

To znaczy, że najpierw był pomysł na najnowszą kolekcję Apis a dopiero później akcja z pszczołami?
Anna Orska: Tak, najpierw powstał pomysł na kolekcję, a dopiero później zaangażowanie w sprawę adopcji pszczół, która istnieje dzięki Greenpeace od 2013 roku.

Z drugiej strony, dużo mówi się o upcyclingu w Pani kolekcjach. Uważa Pani, że taka biżuteria jest bardziej wartościowa? Piękniejsza?
Anna Orska: Tworzę różną biżuterię, która jest połączeniem wielu nurtów. Upcycling się u mnie „wydarzył” jako jeden z procesów. Faktycznie, co jakiś czas w mojej marce ORSKA powstaje nowa linia, która wykorzystuje stare przedmioty z przeszłości. Mogą to być stare monety, mechanizmy zegarów, ołowiane żołnierzyki, czy kryształy z Sycylijskich żyrandoli. Wprawdzie kolekcja APIS wcale do takich nie należy, to niesie za sobą inne przesłanie, które z mojego punktu widzenia jest ważne. Czasem inspiracją jest tworzywo, czasem zupełnie inna idea. Nie szufladkowałabym biżuterii w jednym nurcie artystycznym, ponieważ klienci na całe szczęście mają odmienne gusta, a to pozwana mi również na różnorodność projektową.

2

3

4

Czy w takim razie łatwo wyróżnić kobiety, które noszą tylko kryształy i takie, które interesuje tylko upcycling?
Anna Orska: To raczej kwestia stylu. Czym innym jest moda, trendy, które przemijają, a czym innym jest nasz styl, który wypracowujemy latami. Ważniejsze dla mnie jest to, czy z trendów potrafimy wybrać to, co jest dobre i właściwe dla nas. Inaczej pracują nad swoim stylem młode osoby, które dopiero go kształtują, a inaczej osoby, które już wiedzą czego dokładnie chcą. Tak samo jest z biżuterią. Trzeba popróbować różnych rzeczy, dać sobie na to przestrzeń, zobaczyć co jest dla nas najlepsze, w czym dobrze wyglądamy. Dla niektórych będzie to coś naprawdę ekstrawaganckiego, inni wybiorą minimalizm. Czasem będzie to także połączenie kilku różnych motywów. Nie posiadam recepty ani jednego wyznacznika na to, by w sposób idealny kreować swój własny styl.

A jeśli chodzi o trendy i modę. Jak to jest – na pokazach moda dostosowuje się do biżuterii czy na odwrót?
Anna Orska: Różnie. Jeśli uczestniczę w pokazie z innym projektantem to ważne jest, żeby dwie rzeczy zafunkcjonowały równie dobrze, aby umiejętnie ze sobą współgrały i się uzupełniały. Zawsze jest to pewnego rodzaju balans i kompromis obydwu stron.

No właśnie, a jeśli chodzi o styl Orskiej?
Anna Orska: Słyszałam już naprawdę mnóstwo określeń (śmiech). Z jednej strony ascetyzm, minimalizm, z drugiej geometria, natura, nowoczesność… Na pewno fakt, iż wychodzi spod jednej ręki sprawia, że całość jest spójna.

Czy w takim razie, jeśli istnieje tyle określeń na jedną markę, jest możliwość rozpoznania własnego stylu u Orskiej?
Anna Orska: Oczywiście! Są osoby, które dokładnie wiedzą, po co przychodzą do butiku. Przeglądają biżuterię w szufladach, bo wiedzą, czego chcą. Ale są też takie, które próbują, dopiero zapoznają się z marką i jej produktem. Nie mam ambicji projektowania dla wszystkich, bo też nie o to chodzi. Niezmiernie miło jest jednak obserwować własną, różnorodną biżuterię na ulicy, jak żyje i jest noszona przez innych. Dla mnie to sukces i spełnienie marzeń, o którym wcześniej nie śmiałam nawet myśleć.

Czy widać dużą różnicę między rynkami zagranicznymi a Polskim? Kim są kupujący, co się bardziej podoba?
Anna Orska: Tak, widzę różnice stylistyczne i materiałowe, których jest naprawdę sporo. Są rynki, na których sprzedaje się głównie srebro, ale też są rynki, na których sprawdzają się inne metale. Dużą rolę odgrywa tu kultura i klimat. Ze swoich kolekcji wybieram produkty i wzory, które mają szansę zaistnieć na innych rynkach niż tylko Polski.

Wyczuwam jakiś duży, nowy projekt?
Anna Orska: Na razie nie chcę zapeszać, ale jestem pełna optymizmu.

W takim razie czy w Polsce są jakieś charakterystyczne cechy, które wyróżniają nas na tle innych, światowych rynków? Są jakieś konkretne oczekiwania?
Anna Orska: Z mojego punktu widzenia, czyli osoby, która projektuje już biżuterię ok. 15 lat, w przeciągu kilku ostatnich sezonów, przeszliśmy ogromny progres w myśleniu o produkcie biżuteryjnym, jako odbiorcy. Siedem, dziesięć lat temu byliśmy w zupełnie innym miejscu. Jesteśmy coraz bardziej odważni, coraz chętniej nosimy biżuterię, nie tylko na specjalne okazje. Nie musi być lokatą kapitału, posiadać oczywistych wartości materialno-materiałowych. Nosimy ją, ponieważ bardzo dobrze się w niej czujemy. To nie muszą być tylko względy modowe, ale i emocjonalne, psychologiczne. Również mężczyźni stali się odważniejsi, bo biżuteria stała się takim samym, ważnym dla nich dodatkiem, jak każde inne akcesorium fashion.

Wydaje mi się, że ze wszystkich trendów, które współcześnie są związane z biżuterią, to jednak mężczyźni wprowadzają jedną z największych zmian na rynku, zaczynają o niej poważnie myśleć.
Anna Orska: Tak, bardzo dużo jest mężczyzn, którzy wręcz czekają na biżuterię i którzy bardzo często zadają pytanie, kiedy pojawi się coś nowego. Dla mnie to duże, ale i pozytywne wyzwanie.

Dlaczego? Jaka jest różnica pomiędzy projektami dla kobiet a tymi dla mężczyzn?
Anna Orska: Po pierwsze jestem kobietą, więc jest mi prościej stworzyć coś dla drugiej kobiety. Po drugie, biżuterię męską również noszą kobiety i wyglądają w niej dobrze. Po trzecie, w przypadku mężczyzn jest wiele ograniczeń. Nie każda rzecz będzie pasowała do garnituru, nie wszystko będzie współgrało z konkretnym dress codem. Dużą uwagę też muszę przykładać do ergonomii, produkt musi być wygodny, gdyż mężczyźni pod tym kątem są bardziej wymagający i nie zawsze wygląd są w stanie przełożyć nad wygodę.

No dobrze, to wiemy dużo o biżuterii. Porozmawiajmy jeszcze o samym projektancie. Jakie cechy trzeba posiadać, żeby wiedzieć, że można tworzyć biżuterię, która nie będzie „chowana do szuflady”?
Anna Orska: Uważam, że przede wszystkim trzeba być cierpliwym, znać rzemiosło i technologie. Znajomość możliwości i ograniczeń materiałowych daje nam spore pole do działania i pobudza wyobraźnię. Potrzebna jest również determinacja, dociekliwość, ambicja, pracowitość i konsekwencja w działaniu.

Dość wymagająca teza.
Anna Orska: Poza talentem to istotne dla mnie aspekty. Sporo lat poświęcamy na edukowanie się w różnych dziedzinach nie mając pewności czy w realnym życiu będziemy się tym zajmować i czy jest to nasza przyszłość. Wychodzę jednak z założenia, że nic w życiu się nie dzieje się bez przyczyny.

Małe zadanie na koniec. Jakie skojarzenia, słowa dopisałaby Pani do pierwszych liter marki?
Anna Orska
O – rska
R – ys
S – zczęście
K – ształt
A – utentyczność